Deborah stoi twardo na ganku
Deborah zagradza mi drogę na ganek Deborah otworzyła drzwi i stanęła w progu. Jej spojrzenie powędrowało obok mnie na podjazd, gdzie leżał mój bagażnik z towarami i artykułami spożywczymi. Podniosła rękę, wskazując stanowczo, wysyłając niemy rozkaz, by moje rzeczy wróciły do samochodu. Wspomniałem o łatwo psujących się rzeczach wymagających uwagi. Pozostała nieruchoma, jedną ręką ściskając gałkę, a drugą zimno gestykulując w stronę pudeł, które umieściłem przy schodach.

Deborah stoi twardo na werandzie
Moja torba wyrzucona na żwir
Rzuca moją torbę na żwir Jej głos stał się lodowaty, nakazując mi natychmiast opuścić lokal. Chwyciła moją materiałową torbę i rzuciła ją na żwir. Wylądowała z hukiem, rozrzucając długopisy i paragon pod cieniem ciężarówki. Ruszyłem po nie, ale zagrodziła mi drogę ramieniem. Para spacerująca obok zatrzymała się na skraju podjazdu, obserwując w milczeniu.

Moja torba spadła na żwir

